Kiedyś przychodzi do nas Murnau bardzo zdenerwowany i mówi: „Błagam was, ratujcie ludzi! Wiecie, że dyrektora Horvatha z żoną zaaresztowali. Gestapo ich zabrało. Przecież wiecie, że ona jest Żydówką. Trzeba ich ratować!”. Jeszcze powiedział, że oni bardzo się nad nią znęcają. Myśmy wiedzieli, że żona Horvatha jest Żydówką. Zrobiła się na śliczną słowiańską blondynę i to pozwoliło jej ukrywać swoje pochodzenie przez tyle lat. Skąd Niemcy dowiedzieli się, że jest Żydówką? Murnau powiedział: „Ratujcie ich! Przecież wiem, że macie kontakt z organizacją. Można by ich odbić w czasie przewożenia do Gestapo”. W ogóle pan reżyser miał bardzo filmowe pomysły.
Tadeusz powiedział, że absolutnie nie zna nikogo z organizacji. On na to: „Ja wiem, że gdybyście chcieli, to byście to zrobili”. Tadeusz powtórzył to, co już powiedział. „To dziwne” ̶ powiedział Murnau i rozpłakał się. Płakał, że nie może pomóc Żydówce, którą bije Gestapo, i jej mężowi, Niemcowi, który ją przez ponad dwa lata ukrywał. Płakał z bezsiły. Nam było bardzo smutno. Nie mogliśmy mu nawet czegoś sensownego doradzić. Wstał, żeby się pożegnać. Nagłe wyjął rewolwer i kilka magazynków z nabojami. Położył na stole i powiedział. „To chociaż paru gestapowców zabijcie, błagam was!”. I zostawił mnie z tym rewolwerem i tymi kulkami. Filmowa scena, ale poczuliśmy się niefilmowo. Zdębiałam. Nic nie powiedziałam, dosłownie nic, to było zbyt niespodziewane, zbyt szokujące.
Mira Zimińska-Sygietyńska, Nie żyłam samotnie, WAiF, Warszawa 1985.