adres: ul. Boduena 4

data otwarcia: 1940 r.

Jedna z najsłynniejszych wojennych kawiarni, prowadzonych przez bezrobotnych aktorów. Nazwa kawiarni pochodzi od tytułu filmu Znachor, w którym główną rolę zagrał wybitny aktor Kazimierz Junosza-Stępowski, początkowo gospodarz kawiarni. Lokal był bardzo lubianym miejscem na ówczesnej mapie Warszawy. Oprócz występów artystycznych można było obejrzeć tam także „lokalnego czarodzieja”, który bawił swymi sztuczkami najmłodszych mieszkańców Warszawy. Lokal przetrwał aż do wybuchu powstania. 

Mapa udostępniona z serwisu mapa.um.warszawa.pl

GALERIA

ZOBACZ WIĘCEJ
>>>

ZOBACZ WIĘCEJ
>>>

ZOBACZ WIĘCEJ
>>>

ZOBACZ WIĘCEJ
>>>

ZOBACZ WIĘCEJ
>>>

ZOBACZ WIĘCEJ
>>>

ARTYŚCI ZWIĄZANI Z KAWIARNIĄ

KAROL ADWENTOWICZ

MARIA GELLA

HANNA RÓŻAŃSKA

EWA KUNINA

WOJCIECH BRYDZIŃSKI

KAZIMIERZ JUNOSZA-STĘPOWSKI

WIKTORIA CALMA

IRENA MALKIEWICZ-DOMAŃSKA

BARBARA KOSTRZEWSKA

MARIUSZ MASZYŃSKI

MIECZYSŁAW FOGG

KAROL HANUSZ

TOLA MANKIEWICZÓWNA

JADWIGA FONTANÓWNA

JANINA ROMANÓWNA

BARBARA KOSTRZEWSKA

IRENA MALKIEWICZ-DOMAŃSKA

JÓZEF WOLIŃSKI

MARIA CHMURKOWSKA

ALEKSANDER WASIEL

HANNA BRZEZIŃSKA

LUCYNA SZCZEPAŃSKA

IRENA GÓRSKA-DAMIĘCKA

WSPOMNIENIA

Otworzyliśmy bowiem bar „Pod Znachorem“, oparty na udziałach kilku kolegów i koleżanek, zaprosiliśmy do współpracy [Kazimierza] Junoszę-Stępowskiego i jakoś szczęśliwie od pierwszych dni zaczęło się powodzenie. Stępowski jednak nie czuł się dobrze w tej atmosferze.

Karol Adwentowicz, Wspominki, PIW, Warszawa 1960.

 

Dopiero po chwili publiczność zrywa się z miejsca, jedni biją brawa, drudzy w tłoku wywracają stoliki, pędzą do szatni, byle prędzej na ulicę, byle uciec, inni, odważniejsi, pędzą do mnie – mój to był okrzyk – by mnie ściskać, całować, jedni się śmieją, inni łzy ocierają. Powstał nastrój niezwykły, jakby chwilowe wyzwolenie, jakby niepodległość powiała przez salę [...].

Karol Adwentowicz, Wspominki, PIW, Warszawa 1960.

Naszą najmilszą koleżankę, Marysię [Marię] Gellę, zawsze bolało serce przy podawaniu potraw, które według niej były za drogie i za małe. Przeprosiła raz serdecznie dwóch młodych ludzi za zbyt skromny, a drogi posiłek, ci wobec tego najedli się i napili do syta i rozrzewnionej Marysi ofiarowali dwie różyczki, po czym dyskretnie opuścili lokal, nie regulując rachunku.

Karol Adwentowicz, Wspominki, PIW, Warszawa 1960.

21 XII 1941

Wstąpiłem do biura, załatwiłem różne sprawy i potem do „Znachora”. Tam spotkałem się z [Leonem] Schillerem. Przy czarnej kawie obgadywaliśmy różne sprawy, między innymi natchnął mię pomysłem opracowania szeregu tekstów prozowych najcenniejszych dzieł literatury polskiej. [...] Już wychodziliśmy, kiedy Schiller zaproponował dwie wódki. Jestem w takim nastroju.

Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938–1969, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 1995.

 

[…] dostąpiliśmy wątpliwego zaszczytu przymusowego wywieszania karty Für Deutsche erlaubt. Mieliśmy więc stale sporą liczbę klientów oficerów, co przy nieznajomości języka niemieckiego wywoływało stale różnego rodzaju komiczne qui pro quo.

Karol Adwentowicz, Wspominki, PIW, Warszawa 1960.

 

Gdy ochłonąłem nieco z wrażenia, zdałem sobie sprawę z ryzyka tej sytuacji, która mogła doprowadzić do zamknięcia naszego baru, jednak ani oficerowie niemieccy, ani nawet paru szpiclów obecnych na sali nie zareagowało na ten okrzyk, który poruszył serca. Incydent ten odbił się przez parę dni silnie na frekwencji, wkrótce jednak liczniejsza fala publiczności wyrównała nam powstały deficyt.

Karol Adwentowicz, Wspominki, PIW, Warszawa 1960.

Było niepisane prawo, że pan Leon [Schiller] nigdy nie płaci – było to wszystko zrobione w delikatnej formie, jakby syn, który chce, żeby ojciec miał jeden solidny posiłek w ciągu dnia, do tego porcyjkę alkoholu i towarzystwo, które w tych czasach tak bardzo Schillerowi było potrzebne. Spotkania odbywały się przeważnie w „Znachorze” – barze i restauracji przy ul. Boduena prowadzonej przez spółkę aktorów, m.in. [Karola] Adwentowicza, [Irenę] Grywińską, [Emila] Chaberskiego, [Ewę] Kuninę. ([Wojciech] Brydziński sprzedawał papierosy, a [Mieczysław] Milecki był barmanem).

Ostatni romantyk sceny polskiej. Wspomnienia o Leonie Schillerze, wybór i oprac. J. Timoszewicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990.

 

Koniec 1941 roku trochę wzburzył i zaniepokoił nasz zespół. A było to tak: wieczór sylwestrowy. Zatłoczona wielka sala, przepełniony bufet, na sali gwar, jakiś radosny nastrój, tradycyjne „byle do wiosny“, złudne, ale podniecające nadzieje – i nagle w ten rozgwar pada wyrzucony sercem okrzyk: „Niech żyje Polska!“. Na sali śmiertelna cisza […].

Karol Adwentowicz, Wspominki, PIW, Warszawa 1960.

Różnorodność życia i pracy w kawiarni-barze pomagała nam jakoś łatwiej znosić koszmar ucisku i – często – rozstawania się z bliskimi na wieki. Afisze ogłaszające nazwiska rozstrzelanych zakładników donosiły nam o tragicznym losie naszych znajomych i przyjaciół. W dzień łapanki, w nocy aresztowania, nie było chwili spokoju i odprężenia dla nerwów. Praca nasza, ciężka, lecz nie monotonna, obsługa coraz nowych gości, całkowicie nas absorbowała i odrywała myśl naszą od ponurego obrazu rzeczywistości.

Karol Adwentowicz, Wspominki, PIW, Warszawa 1960.

26 IX 1941

O godzinie trzynastej idę do „Znachora” na codzienną czarną kawę, na zastrzyk mój.

Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938–1969, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 1995.

 

POWRÓT DO MENU

zamknij