MIECZYSŁAW FOGG

Słynny polski piosenkarz

Ur. 30 maja 1901 r. w Warszawie.

W dniu wybuchu II wojny światowej miał 38 lat.

Podczas kampanii wrześniowej śpiewał wspólnie z Hanką Ordonówną na Dworcu Głównym w Warszawie, żegnając żołnierzy jadących na front. W czasie okupacji występował praktycznie na wszystkich kawiarnianych scenach, jednakże najczęściej można było go posłuchać w „Café Bodo”, „U Aktorek”, w „SiM-ie” i wielu innych. Jego występy przyciągały uwagę wszystkich warszawiaków. Aktywnie uczestniczył w życiu konspiracyjnym (dołączył do szeregów AK).   

Po 1945, fot. E. Hartwig, zbiory NAC

DOROBEK ARTYSTYCZNY

Członkowie Chóru Dana, 1937. Widoczni od lewej: Władysław Daniłowski-Dan, Mieczysław Fogg, Tadeusz Bogdanowicz, Tadeusz Jasłowski, Adam Wysocki, fot. NN, zbiory NAC

POWIĄZANIA Z KAWIARNIAMI

WSPOMNIENIA

Pewnego listopadowego popołudnia anno 1939 spotkałem Adama Dobosza, świetnego tenora Opery Warszawskiej, członka Zarządu ZASP-u. Ponieważ teatry były nieczynne, a nam, członkom ZASP-u, nie wolno było występować w „lokalach ze stolikami”, zaproponowałem uchylenie tego zakazu. Byłem zdania, że w nowej sytuacji artyści powinni śpiewać i nieść mówione słowo  ̶  chociażby w kawiarniach.

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

Moi kawiarniani słuchacze nierzadko zresztą interpretowali sobie piosenki na swój sposób, jako utwory z patriotycznym podtekstem, chociaż ich autorzy nie zakładali takich intencji.

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

W okresie likwidacji getta przerwałem moje okupacyjne występy. Miałem tam wielu przyjaciół i kolegów.

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

Adam Dobosz szybko się porozumiał w tej sprawie z zarządem ZASP-u, który oczywiście już działał w podziemiu. ZASP wyraził zgodę. Wkrótce, z mojej inspiracji i według mojego pomysłu, powstała pierwsza piosenka, mówiąca o kresie rozłąki, o powrocie ukochanego, którego miłość jest silniejsza niż wojna... Piosenka każe czekać polskiej dziewczynie ufnie na ten powrót. Wykonywanie tej piosenki mogło mnie kosztować, bez przesady, życie lub w najlepszym razie obóz koncentracyjny. Ale zanim o tym opowiem, wrócę jeszcze na chwilę do decyzji ZASP-u. Otóż lokale ze stolikami, miejsce występów artystycznych, miały się teraz stać namiastką estrady, gdzie, jak wspomniałem, mogłaby kwitnąć piosenka i żywe słowo, niosące otuchę i rozrywkę.

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

Kiedyś śpiewałem piosenkę Jesień, w której była mowa o tym, że po jesieni nastanie ożywcza wiosna... Pewnego dnia, gdy skończyłem śpiewać ten utwór, podszedł do mnie jakiś szpakowaty mężczyzna i ściskając mocno dłoń powiedział konfidencjonalnie:  ̶  Kochany panie Mieczysławie, pan nas podtrzymuje na duchu! Zrozumiałem, zrozumiałem pana! Będzie wiosna, będzie Polska!...

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

Później  ̶  było to na jakieś cztery miesiące przed Powstaniem  ̶  przestałem śpiewać w ogóle. Otrzymałem bowiem z Armii Krajowej ostrzeżenie, że Niemcy mają mnie na oku jako „estradowego propagandzistę”. Szczęśliwie nie doszło do mojego aresztowania. Na wszelki wypadek przekwalifikowałem się na kelnera i w tym charakterze zarabiałem na chleb  ̶  przez blisko trzy miesiące  ̶  w maleńkiej kawiarence na rogu Marszałkowskiej i Wspólnej. Tam właśnie zastał mnie początek Powstania.

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

Należy  ̶  dowodziłem  ̶  pisać piosenki, które podnosiłyby na duchu polskie kobiety. Tak, kobiety, przecież właśnie one  ̶  matki, siostry, żony i córki  ̶  odczuwały najboleśniej rozłąkę z synami, braćmi, mężami i ojcami, których losy rzuciły po tragicznym wrześniu daleko od domu, nie mówiąc o tych, którzy zginęli śmiercią żołnierzy. Należałoby tworzyć piosenki  ̶  ciągnąłem myśl  ̶  podnoszące rodaków na duchu i wykonywać je publicznie, przemycając ku pokrzepieniu serc wśród innych utworów, tych niefrasobliwych.

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

W czasie okupacji występowałem dość często (oczywiście honorowo) w szpitalach  ̶  Ujazdowskim i Maltańskim na Senatorskiej (obecnie mieści się tutaj ambasada belgijska). W obu tych placówkach przez długi czas ukrywano rannych żołnierzy, po wyzdrowieniu wielu z nich tam zatrudniano.

Mieczysław Fogg, Zbigniew Karol Rogowski, Od palanta do belcanta, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.

 

Osobiście najchętniej występowałem w „Swannie” na Nowym Świecie. Podobne występy odbywały się w kawiarniach „Swann” i „Lucyna” przy Nowym Świecie oraz w „Café Bodo” przy ul. Foksal.

Tomasz Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni, Czytelnik, Warszawa 2010.

 

POWRÓT DO MENU